Ian Deadly – busker gotowy na chaos i improwizacje


Busker Ian Deadly - Festiwal BuskerBus
Ian Deadly – występ uliczny na Festiwalu BuskerBus w Krotoszynie fot. Joanna Dryjańska-Pluta

Ian Deadly to angielski performer zamieszkały w Turynie, który łączy umiejętności cyrkowe z improwizacjami. Zjadł zęby na europejskich ulicach i jest zawsze gotowy, by zbudować tłum, niezależnie od miejsca czy prognozy pogody. Lubi małe miasta, w których być może nigdy nie było wcześniej innego buskera. Znam go od lat nie tylko jako performera, który ciężko pracuje i imprezuje, ale także jako mentora dla młodszych artystów ulicznych. Jeśli dopiero zaczynasz jako busker, powinieneś powiesić jego rady na lodówce!

Jak zostać buskerem?

Wskazówka 1. Wyjdź na ulicę i zrób coś z kapeluszem przed sobą. Wskazówka 2. Powtórz. Wróć –  to jest najważniejsze. Jeśli ci się nie uda, a tak się stanie, wróć tam. Miażdżące upokorzenie i rozpacz są częścią nauki. Nie bój się dostosowywać, zmieniać rzeczy, sprawdzać, co działa, odrzucać lub modyfikować to, co nie działa. Oglądaj inne pokazy, korzystaj z techniki, ale nie plagiatuj. Po prostu zrób tyle, ile możesz.

Ian Deadly

Cześć Ian! Żołądkowa gorzka czy oczywiście? Które polskie słowo jest Twoim ulubionym?

Cześć Małgosia! Oczywiście, za każdym razem mrożona żołądkowa gorzka! (Ian odpowiedział po polsku). Zawsze lubiłem słowo „nieważne”, bo jest przydatne w każdej rozmowie i pomaga, gdy mam do czynienia z krzykaczami, którzy przeszkadzają podczas występów.

Kim chciałeś zostać, gdy byłeś dzieckiem? Jakie jest Twoje doświadczenie i jak wyglądała Twoja ścieżka do zostania performerem?

Myślę, że jako dziecko chciałem zostać Striderem z „Władcy pierścieni”. Otrzymałem książkę od rodziców na ósme urodziny i zrobiła na mnie wrażenie. Następnie nasz katecheta Pan Reeves nauczył niektórych z nas podstaw żonglerki i znalazłem w szkolnej bibliotece książkę pt. „The Complete Juggler” autorstwa Dave’a Finnegana. W czasach średniowiecza przed internetem była to biblia dla żonglerów. Uczyła jak dojść od trzech piłek do skomplikowanych rzeczy i nawet miała załącznik o tym, jak robić pokazy uliczne.

Kilka lat później chodził mi po głowie pomysł, żeby zostać dziennikarzem, ale szybko się ulotnił. Potem zapisałem się na uniwersytet i pomyślałem „lubię książki!”, więc studiowałem filozofię i literaturę.

Podczas pobytu w Edynburgu, związałem się ze stowarzyszeniem The Beltan Fire Society, społecznością kulturalną, która realizuje festiwale pogaństwa celtyckiego, w tym Beltane, gdzie początkowo wystąpiłem jako performer z pokazem ogniowym, a później zajmowałem się innymi rzeczami. W tamtym czasie po raz pierwszy doświadczyłem także występów ulicznych. W 1997 r. skontaktowała się ze mną szkocka grupa TePooka, która zagroziła, że da mi pieniądze, jeśli wystąpię przed Księciem Karolem.

Po raz pierwszy wystąpiłeś na ulicy w 1997, więc już jakiś czas temu. Pamiętasz jeszcze pierwsze wrażenia?

Z pewnością nie tak dawno temu! Tak, pamiętam. Byliśmy grupą czterech lub pięciu osób, które losowo kręciły ogniem na Royal Mile w Edynburgu. Bez muzyki, bez próby stworzenia pokazu, stanowczo wpatrując się w ziemię i ignorując publiczność, którą zebraliśmy przez przypadek. Jeśli dobrze pamiętam, otrzymaliśmy w czapce łącznie około ośmiu funtów i wydaliśmy około 15 funtów na parafinę, co daje siedem funtów na minusie. Potem w drodze do domu znalazłem dwa funty w fontannie. Naprawdę wspaniały początek mojej kariery. Cieszyliśmy się, że tam byliśmy, ale myśl o tym, że ktoś nas obserwuje lub wchodzenie z nimi w interakcję, przerażała nas.

Artysta uliczny Ian Deadly - pokaz uliczny w deszczu
Ian Deadly – pokaz uliczny w deszczu fot. Małgosia

Jakie pokazy sprawiają, że zatrzymujesz się i zostajesz na ulicy?

Każde. Uwielbiam oglądać występy uliczne, naprawdę, ale mam wyjątkowo niską tolerancję na rzeczy, których nie lubię. Na szczęście mamy różne gusta i różni ludzie lubią różne spektakle. Jest kilku niezwykle popularnych wykonawców, których pokazów po prostu nie jestem w stanie oglądać. Akceptuję to, bo byłoby nudno, gdybyśmy wszyscy lubili te same rzeczy.

Lubię oglądać wykonawców, którzy dostosowują się i reagują na swoją publiczność, przypadkowe zdarzenia, zakłócenia, cokolwiek niezwykłego. Nudzą mnie ci artyści, którzy mają swój spektakl i są zdeterminowani, by robić go tylko w jeden sposób, zawsze, bez jakiejkolwiek refleksji, że są w miejscu publicznym.

Ian Deadly

Uwielbiam te pokazy, w których reaguje się na rzeczy, które w innym przypadku być może zrujnowałyby czyjś program. Zamiast tego wykonawcy wykorzystują wszystko, co dzieje się podczas ich występu, zmieniając coś negatywnego w coś pozytywnego.

Jacy są Twoi ulubieni buskerzy? Jakie są najlepsze pokazy uliczne, które widziałeś?

Lubię naprawdę sarkastycznych buskerów i każdego, kto jest gotowy na chaos. Ogromnie zainspirował mnie Peter Weyel z Niemiec, który zawsze wydaje się być gotowy, by bez pośpiechu wykorzystać cokolwiek w swoim pokazie i nie boi się powiedzieć prawdy, kiedy to zobaczy. Jego budowa publiczności jest również niesamowita. Toczy się po ziemi do śpiewów gregoriańskich jakby nie miał kości, a następnie rysuje kredą krąg, czołgając się na rękach i kolanach, jakby nie sprawiało mu to żadnego wysiłku. Wiele osób to ogląda. Potem zaczyna i krzyczy „O tak! Czas na show!” Cały jego spektakl to maniakalno-depresyjna fluktuacja energii.

Muszę też wspomnieć o wspaniałym Jayko! Jest to duet ze Szwajcarii. Spotkałem ich na moim pierwszym BuskerBusie i widywałem ich przez lata jako grupę, a potem indywidualnie, kiedy zaczęli pracować osobno. Wybuchowy koktakl. Nie mieli prawdziwego pokazu, po prostu serię przezabawnych absurdalnych żartów, zwykle z udziałem publiczności, coś w rodzaju co by było, gdyby Monty Python robili pokazy uliczne.

Podobnie jak Hayato z pierwszego wywiadu (hej, daj spokój, to była 4 nad ranem!), lubię znakomitych Gamarjobat z Japonii. Widziałem ich na festiwalu The Fringe w Edynburgu, gdzie gościliśmy ich na naszym kabarecie. Najszybszy pokaz uliczny na Wschodzie. Robią jeden numer po drugim, nie pozostawiając publiczności miejsca na rozważenie wyjścia, niesamowity rytm i energia i całkowicie przezabawni.

Muszę też wymienić Zena Buddhista, angielskiego performera i jego postać Versilli. Widziałem go na festiwalu Glastonbury w 1995 roku, występującego na błotnistym polu. To było bardzo śmieszne. W jego pokazie zagrał Kevin The Flying Donkey i rozbawił nas do łez. Wiele się nauczyłem, obserwując go, chociaż minęły lata, zanim to sobie uświadomiłem.

Ian Deadly – pokaz żonglerki fot. joanna Dryjańska-Pluta

Scena uliczna vs scena festiwali ulicznych

Jesteś performerem od 23 lat. Jak na przestrzeni lat zmieniały się przedstawienia cyrkowe i ogólnie scena uliczna?

Myślę, że główna różnica polega na tym, że występy uliczne są prawie wszędzie zakazane (odniesienie do koronawirusa). Sam busking jest inny niż scena festiwali ulicznych. Znam wielu wykonawców we Włoszech, którzy nigdy nie występują na festiwalach lub nigdy nie występują na ulicy poza festiwalami. Myślę, że czysta scena uliczna jest wszędzie mniej więcej taka sama, jednak naprawdę trudno jest mi to powiedzieć, ponieważ mam listę miejsc, w których pracuję i festiwali, na które jeżdżę. Gdzie indziej może być zupełnie inaczej. Ameryka Południowa? Azja? Afryka? Antarktyda? Nigdy nie byłem w tych miejscach (och, wystąpiłem na ulicy w Marakeszu w 2000 roku), więc nie mogę powiedzieć. Poznałem tak wielu buskerów z Ameryki Północnej, Australii i Nowej Zelandii, że mam wrażenie, że mam pojęcie, co robią.

Myślę, że można prześledzić pochodzenie różnych typów programów, np. LIMO Show (ang. large impressive metallic object, czyli duży, imponujący metalowy przedmiot), zazwyczaj duży monocykl), Europejski Spektakl Klaunady (zwykle bez słów, często liryczny, mniejszy kapelusz), Following Shows (robienie żartów z przechodniów) i inne. Myślę, że jeśli spojrzysz na większość buskerów, możesz się domyśleć, skąd pochodzą i jak ewoluowali z tych (i innych) podstawowych rodzajów. Mój to mieszanka, próbowałem przez chwilę liryczną wersję, ale preferuję mówić.

Ważną różnicą jest technologia. Każdy ma wzmacniacz i mikrofon, pilota i sample muzyczne na każdą ewentualność. GŁOŚNIEJSZE wzmacniacze, oczywiście.

Widzę wiele kopii tych samych pokazów, ale rzadko coś bardzo odmiennego. Kolejną dużą różnicą są pokazy ludzi ze szkół cyrkowych, które pojawiają się na każdym festiwalu ulicznym. To inny gatunek, zazwyczaj absolwenci szkół cyrkowych z doskonałymi umiejętnościami układają coś, co uważają za pokaz uliczny (lub nawet nie uliczny, często po prostu robią swoje nowe spektakle cyrkowe na ulicy) i oferują to festiwalom. Jest ich dużo i naprawdę dobrze sobie radzą, gdy mają duże tłumy, wszyscy ich kochają, ale cierpią, gdy sytuacja nie jest taka wspaniała: mniej ludzi, zła pogoda i tym podobne. Jest też trochę performerów wywodzących się ze szkoły cyrkowej, którzy są też twardymi graczami na ulicy, i ich pokazy to te, które warto obejrzeć.

Myślisz, że ludzie są teraz bardziej przyzwyczajeni do idei buskingu niż wtedy, gdy zaczynałeś, czy ciągle są zaskoczeni, gdy widzą, że coś się dzieje na ulicy?

Jest dokładnie tak samo. Busking istniał tak długo, jak ludzie potrafili uderzać o siebie do rytmu dwoma kamieniami. Gdziekolwiek nie jadę, słyszę to samo: „ludzie nie są przyzwyczajeni do ulicznych pokazów tutaj w…”. Od piętnastu lat występuję w centrum Turynu we Włoszech, i to nadal działa.

Są ludzie, którzy świetnie sobie radzą na festiwalach, kiedy widzowie już na nich czekają, ale nie mają pojęcia, jak zbudować publiczność. Jakie są twoje sposoby, aby zatrzymać ludzi?

Jest jedna łatwa i prosta sztuczka: rób pokazy uliczne przez lata i stań się dobry w tym, co robisz! To część umiejętności niezbędnych, by zostać ulicznym performerem.

Myślę, że jeśli nie wiesz, jak zbudować publiczność, gdy jest to trudne, to wprowadzasz w błąd organizatorów festiwali prezentując siebie. To tak jakby hydraulik przyszedł naprawić kran i zostawił go nadal cieknącego.

Ian Deadly

Wszyscy mamy jednak czasem trudne dni. Jedyne, co możesz zrobić, to wyglądać interesująco, nawet jeśli jesteś zdesperowany i nikogo to nie obchodzi. Zawsze radzę nowym wykonawcom, aby pracowali przez zimę, kiedy jest naprawdę ciężko, więc kiedy nadejdzie lato, wszystko będzie o wiele łatwiejsze. Miałem dwudniowy warsztat uczący tego zarezerwowany w Niemczech w kwietniu tego roku, który został odwołany. Jest wiele do omówienia i wiele różnych podejść w zależności od stylu twojego pokazu oraz twojego charakteru.

Jestem pewna, że wiele osób pytało Cię, jak ulepszyć swoje pokazy. Prowadzisz również warsztaty. Jakie masz wskazówki, jak zostać buskerem i stworzyć show?

Jak zostać buskerem: Wskazówka 1. Wyjdź na ulicę i zrób coś z kapeluszem przed sobą. Wskazówka 2. Powtórz. Wróć – to jest najważniejsze. Jeśli ci się nie uda, a tak się stanie, wróć tam. Miażdżące upokorzenie i rozpacz są częścią nauki. Nie bój się dostosowywać, zmieniać rzeczy, sprawdzać, co działa, odrzucać lub modyfikować to, co nie działa. Oglądaj inne pokazy, korzystaj z techniki, ale nie plagiatuj. Po prostu zrób tyle, ile możesz.

Najbardziej nadużywane/nudne numery i teksty?

Kiedy słyszę „klasyczne” teksty, które mówi się podczas pokazów, ale są dobrze użyte, nadal się śmieję! Może to nawet być 768 raz, kiedy je słyszę, ale ciągle uznaję je za zabawne. Jak to jest możliwe? Nie mam pojęcia. Zbyt często powtarzające się numery: żonglerka w różnych częściach świata (winny!) i trzy noże/pochodnie na dużym monocyklu (niewinny!). Także gitarzyści Indie, którzy gapią się na swoje stopy i nie wchodzą w interakcję z tłumem. Wszystko związane z muzyką z filmu „Amelia” (przepraszam świecie, ale nadal twierdzę, że byłem pierwszy). Nadużywane teksty: „a za sto złotych pójdę z tobą do domu”, „Showtime”, „Grande finale”, „Jeśli będziesz klaskał z rękami w kieszeni wtedy…” i wiele innych tego typu.

Artysta cyrkowy Ian Deadly na Festiwalu BuskerBus
Ian Deadly – Festiwal BuskerBus 2020 we Wrocławiu fot. Tobiasz Papuczys

Niektóre żarty działają w jednym miejscu, ale nie w innym

Rasizm, homofobia i inne odrażające zachowania znikają z naszego świata ulicznych performerów i cieszę się z tego. Myślę, że improwizując trzeba mieć dobry smak, nie czepiać się nikogo i nie śmiać się jego kosztem, chyba że na to zasługuje.

Ian Deadly

Czy ludzie na całym świecie śmieją się z tych samych rzeczy? Czy musiałeś zmodyfikować swój program, aby był bardziej „uniwersalny”?

Niedawno zrobiłem swój pierwszy pokaz wyłącznie po francusku i, ku mojemu zdziwieniu, poszedł naprawdę dobrze. Była to mniej więcej wersja, którą tutaj robię, więc sprawdził się podobny rodzaj humoru. W tej chwili miałem występować na festiwalu w Korei Południowej, z oczywistych powodów to się nie dzieje, ale nie mogłem się doczekać, aby zobaczyć, co jest dla nich zabawne. Zaplanowałem nową wersję programu z bardziej aktywnym materiałem i mniejszą ilością bla, bla, bla. Słyszałem, że uważają za zabawne wiele rzeczy, które nas nie śmieszą. Nie mogłem się doczekać wyzwania. Jestem zaproszony w 2021, więc dam Ci znać, jak to jest naprawdę.

Niektóre żarty działają w niektórych miejscach, ale nie w innych. Tutaj we Włoszech ludzie lubią naprawdę rażący, fizyczny humor, nie doceniają ironii i satyry. Jeśli muszą trochę pomyśleć o tekście, zazwyczaj nie są w stanie go zrozumieć. Jeśli jednak zażartuję o ich zachowaniu, będą w stanie śmiać się z siebie, jeśli wyraźnie to zaakcentuję. Dalej na północ i na Wyspach publiczność docenia bardziej subtelny humor, żarty o podwójnych znaczeniach, poważne i zabawne. Dostosowuję się do miejsca, do którego jadę i wiele zależy też od języka. Wiele tekstów, które mówię po włosku, nie ma sensu po angielsku i odwrotnie. Zawsze staram się nauczyć kilku zwrotów w miejscowym języku, co zwykle dobrze działa, chociaż myślę, że jest to głównie efekt „popatrz na małpę mówiącą w naszym języku!”. W krajach, w których angielski jest mniej znany, staram się, aby mój pokaz był bardziej fizyczny niż mówiony, lub nawet bez słów.

Czy są granice, których nie przekraczasz, gdy żartujesz, czy uważasz, że wszystko jest dozwolone na ulicy?

Nigdy nie wyśmiewam rzeczy, które są nieodłączne dla tej osoby. Preferencje seksualne, rasa, płeć, niepełnosprawność itp. Dlaczego miałbym? Tak zwani performerzy, którzy to robią, muszą spojrzeć na własne kompleksy, aby zrozumieć, dlaczego to robią. Powinienem był o tym wspomnieć w odpowiedzi na wcześniejsze pytanie. Rasizm, homofobia i inne odrażające zachowania znikają z naszego świata performerów ulicznych i cieszę się z tego. Pamiętam niektóre pokazy sprzed lat, które były oparte głównie na żartach o gejach i zostały zmienione, gdy ludzie zdali sobie sprawę, że nie jest to dobre.

Jeśli ktoś wchodzi w moją przestrzeń, gdy występuję, uważam to za uczciwą grę. Staram się łączyć moje improwizacje, to co mówię lub robię, odnosząc się do tego, co się dzieje. Na przykład klasyczna kwestia brzmi: „jeśli ten dzieciak znowu przerwie mój program, sprzedam go jako niewolnika”. Moja wersja brzmi: „Jeśli ponownie przerwie mój występ, sprzedam go do niewoli, a potem zostanie wysłany do Bangladeszu lub Chin, gdzie będzie szyć te ubrania, które ma na sobie, pracując z innymi dziećmi w jego wieku”.

We Włoszech (również w Polsce, wydaje się, że niestety wszędzie) jest dużo rasizmu i nienawiści wobec imigrantów, a potężna partia polityczna skrajnej prawicy do niedawna była u władzy. Jestem Brytyjczykiem i nie jestem już obywatelem Unii Europejskiej. Czuję potrzebę podkreślenia, że jestem inaczej traktowany, ponieważ jestem biały i jestem Anglikiem, a nie czarnoskóry czy Azjatą. Mam kilka żartów na ten temat, które mają skłonić ludzi do przemyślenia swoich reakcji w odniesieniu do mnie oraz innych imigrantów w ich kraju. Robiłem to trochę podczas ostatniej trasy BuskerBus w odniesieniu do nietolerancji i homofobii w Polsce. Myślę, że improwizując trzeba mieć dobry smak, nie czepiać się nikogo i nie śmiać się jego kosztem, chyba że na to zasługuje oraz zawsze starać się mieć pozytywny stosunek do tego, co mówisz.

Jest jeden wykonawca, który nie miał absolutnie żadnych ograniczeń, nigdy nie był obraźliwy dla grupy ludzi ani nic w tym rodzaju, był wybrykiem natury, i wszystko mogło mu się upiec, włącznie z fizycznymi interakcjami, których nigdy bym nie próbował, i ekstremalnym wyśmiewaniem przechodniów. To performer o imieniu Pepe i myślę, że pochodził z Londynu. Widziałem go na Fringe w Edynburgu, kiedy pracowałem tam przez pierwszy rok i pomyślałem: „Nie miałem pojęcia, że możesz tak robić!”

Występ uliczny na festiwalu BuskerBus w Krotoszynie
Pokaz uliczny w Krotoszynie fot. Joanna Dryjańska-Pluta

„The People Vs Ian Deadly”

Chociaż zmieniałeś swój pokaz wiele razy, odkąd Cię znam nazywa się on The People Vs Ian Deadly”. Ile wersji powstało do tej pory? Masz jeszcze jakieś pokazy, o których nie wiem?   

To mniej więcej wersja 2.2 pokazu „The People Vs Ian Deadly” (Ludzie vs Ian Deadly). Naprawdę nie jestem w stanie powiedzieć, ile było wersji, ponieważ różne numery pojawiają się i znikają, a rzadko pozostaje mi w pamięci decyzja o zaprzestaniu ich robienia lub kiedy celowo dodałem coś nowego. Wszystko było wypróbowane na ulicy, a rzeczy, które działają najlepiej, zostają. Wydaje mi się, że duża zmiana nastąpiła jakieś trzy lub cztery lata temu, kiedy przestawiłem się z prezentowania żonglerki kontaktowej na finał z hula-hopem. Znudziło mi się, podobnie jak publiczności, i czułem się zażenowany, że to ciągle robię. Chciałem czegoś więcej z udziałem wolontariusza, czegoś śmieszniejszego i eksplozji (w przygotowaniu jest plan na wersję 2.3).

Mam zupełnie inny pokaz: bez muzyki, bez mikrofonu, tylko ja wykrzykuję sobie płuca. Żongluję, robię kilka sztuczek i mówię wiele śmiesznych kwestii, wspinam się na ludzi i żongluję ogniem podczas finału. To był mój pierwszy „porządny” pełnometrażowy pokaz i wciąż czasami go robię. Mam też kolejny program, w którym nic nie robię oraz nic nie mówię. To jest „following show” – program, w którym wybieram ofiary, włączam różne efekty  dźwiękowe i muzyczne, robię z ludźmi głupie rzeczy i to wszystko. Często robiłem tę wersję jako mój dodatkowy program na festiwalach, jeśli udawało mi się dostać dodatkowe miejsce w harmonogramie. To dużo zabawy, chaosu i może długo trwać (raz robiłem to przez dwie godziny), ale tak naprawdę nie generuje wielkich kapeluszy.

Mam też pokazy, które stworzyłem w przeszłości ze swoimi partnerami: The Fabulous Kraprobat Brothers, dwaj pijani, udający Polaków klauni, stworzony z przyjacielem w Edynburgu (BuskerBus 2005), Trip The Switch, utworzony w szkole cyrkowej z moimi kolegami z klasy – energetyczny pokaz akrobatyki ręka-w-rękę oraz żonglerki partnerskiej oraz Koo – żonglerka partnerska i ręka-w-rękę – spektakl komediowy z moją w tamtym czasie dziewczyną. Do tego jeszcze w czasie, który pamiętam jak przez mgłę dochodzą grupy ogniowe, nowego cyrku i inne dziwactwa z Human Product, In Special Circumstance, FEETBus, 3×2 i innymi. Czy wspomniałem, że szkoliłem się na latającego łapacza na trapezie w szkole cyrkowej?

Czy z którychś ze swoich numerów jesteś szczególnie dumny lub dają Ci największą satysfakcję, gdy je wykonujesz? 

Jestem bardzo dumny z mojego finału. Budowałem go z numeru na kabarecie do mojego finału z wolontariuszem przez około cztery ostatnie lata. Chciałem mieć wybuchowe zakończenie, które naprawdę przyciągnie publiczność, doda energii, uczyni wolontariusza bohaterem i zachęci do zostawiania mnóstwa pieniędzy w moim kapeluszu. Chciałem też zrobić coś, co połączy bla bla bla z psychologii budowania tłumu z rzeczywistymi umiejętnościami i jestem z tego całkiem zadowolony. Mężczyzna robiący numer z hula-hopem to zazwyczaj coś dość zabawnego, bardzo nietypowego i nie jestem taki zły, więc faktycznie jest to też pokazanie umiejętności. Od czasu do czasu jestem nawet zapraszany do występów na galach na konwencjach hula-hop. Chcę przenieść ten numer na nowy poziom, który powoli wypracowuję sobie w głowie.

Niektóre z moich najlepszych momentów, z których jestem najbardziej dumny były improwizowane i zadziałały tylko w tamtych chwilach i były unikalne dla danego pokazu. Lubię to, że moja publiczność ma zawsze szansę zobaczyć coś specjalnego, tylko dla nich, zamiast oglądać w kółko dokładnie takie same rutyny. Szczególnie dobrze wspominam jeden moment z BuskerBusa w Zielonej Górze tego lata. Dziewczynka o imieniu Basia kręciła się wokół mojego kręgu na początku mojego pokazu, jak to czasami robią dzieci. Zacząłem z nią rozmawiać, dowiedziałem się jak ma na imię oraz, że ma sześć lat. Wtedy powiedziałem: „Hm, byłem tutaj sześć lat temu, czekaj, jak ma na imię twoja mama? Ania? Gdzie jest twoja mama?”. Wtedy zwróciłem się do jej matki „Aniu! Minęło tyle czasu! Dlaczego mi nie powiedziałaś?”. Chwile jak ta są często bliskie balansowania na krawędzi, ale bardzo zabawne. Jej mama grała razem ze mną, a publiczności bardzo się to podobało.

Ian Deadly i jego wybuchowy finał podczas Festiwalu BuskerBus w Zielonej Górze

Jakie było najlepsze wspomnienie z Twoich ulicznych pokazów?

Co za pytanie. Myślę, że to było, kiedy wyciągnąłem kobietę z tłumu jako asystentkę, a sześć miesięcy później pobraliśmy się! Nie, to mi się nie przydarzyło. Myślę, że jest tym to miłe, promieniujące uczucie, kiedy idę do domu, ciągnąc walizkę, z poczuciem satysfakcji, że wielu ludziom naprawdę podobały się moje występy tego dnia, zarobiłem dużo pieniędzy, czuję się doceniony jako wykonawca i że jestem profesjonalistą z wartościową pracą. Oczywiście jest wiele dni, w których dzieje się coś zupełnie przeciwnego.

Pewnego razu byłem w Salerno, niedaleko Neapolu na południu Włoch i właśnie zrobiłem dobry pokaz, kiedy przyjechała policja, zażądała okazania mojego dowodu tożsamości i powiedziała, że powinienem wyjechać z miasta. Było to już po tym, jak moja publiczność skończyła wrzucać napiwki do mojego kapelusza i zaczęła się rozchodzić, dopóki ludzie nie zobaczyli, że nęka mnie policja. Wtedy zaczęli wracać, otoczyli trzech policjantów, krzycząc im prosto w twarz: „Zostawcie go! To ‘bravo artista’! Odejdźcie i zajmijcie się swoją robotą! Dajcie mu pracować!”. Tak jak może to robić tłum oburzonych Włochów z południa, czyli było dużo krzyków i machania rękami.

Policjanci wezwali posiłki, pojawiły się dwa radiowozy z migającymi światłami, a na tych trzech policjantów wciąż krzyczało około stu osób, potem ośmioro utknęło w środku. Myślałem, że wywołałem zamieszki. Gdy siedziałem na ławce, obserwując to przedstawienie, podszedł do mnie dziennikarz. Powiedział, że widział wszystko z okna swojego biura na placu, i zapytał, co się stało. Nagle wszyscy przestali krzyczeć i machać rękami i odeszli, policjanci wrócili, a jeden z nich wręczył mi paszport i przeprosił za odebranie mi go. To było zaskoczenie. 

Mam wiele wspomnień. Być może jedno z najsilniejszych było, kiedy zarobiłem swój pierwszy porządny kapelusz, prawdziwe pieniądze. Wystąpiłem w duecie z przyjacielem Rossem z Irlandii, który teraz występuje jako Ross Thiffairyan i jest świetnym performerem. Potem poszliśmy do pubu, policzyliśmy pieniądze i spojrzeliśmy na siebie, mówiąc „aha!” Wyobraź sobie te żarówki pojawiające się nad naszymi głowami. To był moment, w którym zrozumieliśmy, że da się z tego żyć i zdefiniowało to naszą przyszłość.

Czy uważasz, że występy na ulicy powinny być regulowane? Gdybyś miał o tym zdecydować, jakie byłyby zasady pozwoleń?  

Nie jestem za pozwoleniami ani przesłuchaniami. Gdyby można było zaufać, że buskerzy dzielą przestrzeń i szanują się nawzajem oraz wykorzystują przestrzeń w sposób zrównoważony (czyli nie używają ogromnych wzmacniaczy i nie irytują wszystkich), nie byłoby potrzeby wprowadzania regulacji. Są jednak wykonawcy, którzy myślą tylko o sobie, którzy nie chcą się dzielić i nie dbają o szkody, jakie tam wyrządzają. Kiedy są tacy ludzie, pojawiają się problemy. Również wielu urzędników odczuwa potrzebę kontrolowania wszystkiego, dlatego pojawiają się licencje, kontrola i ograniczenia. Coś takiego wydarzyło się tutaj, w Turynie. Trzy lata temu wszystko było otwarte, a teraz trzeba zarezerwować miejsce i godzinę. Jednak w ostatnim miesiącu po wielu rozmowach z radą miejską, dwa miejsca na głównych placach udało się uwolnić i możemy ustawiać się w kolejce i robić pokazy tak jak kiedyś. Jak na razie to działa, co jest ogromną ulgą.

Wszelkie przepisy powinny być zgodne z naturalnym trybem i harmonogramem pokazów ulicznych, a nie zmuszać wykonawców do korzystania z przedziałów czasowych, które są nierealne lub przeznaczone tylko dla jednego typu buskerów. Na przykład w Turynie zaprojektowano system tylko dla muzyków, bo można było zarezerwować półgodzinne okienka. Zbyt krótkie dla pokazów w kręgu, a cała godzina to za długo. Nie popieram tego. Myślę, że policja powinna mieć mierniki decybeli i jeśli ktoś jest zbyt głośny, powinni poprosić go o ściszenie. Jeśli tego nie zrobi, to nie mam problemu z tym, żeby takie osoby dostały mandat, tak jak za inne nieprzyjemne zakłócenia.

W idealnym świecie pełnym puszystych króliczków i waty cukrowej nigdy byśmy nie potrzebowali regulacji i nigdy nie byłoby między nami problemów, ale uliczni artyści nie są znani z pokory. Żart: Jaka jest różnica między buskerem a gwiazdą rocka? Gwiazda rocka nigdy nie myśli, że jest buskerem.

Busker Ian Deadly na Festiwalu BuskerBus
Ian Deadly – pokaz uliczny podczas Festiwalu BuskerBus w Zielonej Górze fot. Małgosia

Pracuj dla pieniędzy lub z miłości

Co myślisz o festiwalach ulicznych? Co one Ci dają?

Aby uzyskać odpowiedź, zobacz żart na końcu ostatniego pytania.

Dają mi naprawdę wiele. Mnóstwo pieniędzy, satysfakcję z mojej pracy, wnoszą trochę zabawy i radości oraz pobudzają ludzi do myślenia, poznaję wiele fantastycznych osób, nawiązuję kontakty do pracy poza festiwalami lub dowiaduję się o innych możliwości pracy, inspiruję się pokazami innych, inspiruję nowych wykonawców, mam możliwość wypróbowania rzeczy, które naprawdę działają tylko wtedy, gdy masz ogromny i energiczny tłum, który cię kocha, świetne imprezy, międzynarodowe i okazjonalne życie towarzyskie, nawiązywanie prawdziwych przyjaźni.

Podróżuję z celem, nigdy tak naprawdę nie czułem się turystą, doświadczenie jest powierzchowne i trudno jest spotkać ludzi z tego miejsca, ale kiedy dostaję zaproszenie do nowego miasta/festiwalu/kraju, to jestem ich gościem i mniej więcej się mną opiekują. Czasami ci ludzie stają się prawdziwymi przyjaciółmi i są takie miejsca, do których wracałem rok po roku, a nawet je odwiedzałem, kiedy nie pracowałem. Możesz doświadczyć prawdziwego życia tego miejsca, a nie kilku muzeów, restauracji i barów. I płacą za to. Czasami.

Moja filozofia jest taka, że ​​pracuję dla „z miłości lub dla pieniędzy” i staram się zrównoważyć moją trasę każdego roku między dużymi festiwalami, które dobrze płacą i mniejszymi, które nie mają budżetu na wynagrodzenia, ale jesteś tam naprawdę dobrze traktowany i tworzą wartościowe wydarzenia, aby upowszechniać kulturę wśród swoich ludzi.

Śledzę Artisti di Strada Torino i wygląda na to, że jest tam wielu buskerów. Jak wygląda scena artystów ulicznych w Turynie?

Umieść piętnaście kotów w dużym worku. Zamknij worek. Potrząśnij nim. Tak jest tylko czasami. Turyn to zabawne miejsce. Są tu dwie szkoły cyrkowe, szkoła teatru fizycznego i wiele miejsc oferujących kursy technik cyrkowych, a wszystkie one produkują wielu ludzi, którzy nazywają siebie artystami ulicznymi, ale nigdy nie zobaczysz ich tutaj występujących na ulicy. Zwykle pracują tylko na festiwalach, płatnych zleceniach i latem nad morzem. Nie uważam ich za prawdziwych performerów ulicznych. Od czasu wprowadzenia systemu rezerwacji miejsc, zostało nas tylko kilka osób, które nie są muzykami, które ciągle pracują na ulicy. Wcześniej nawet pięć czy sześć osób czekało w kolejce, żeby wystąpić na głównych miejscówkach.

W ten weekend byłem jedynym robiącym pokaz cyrkowy obok wielu muzyków. Gdy idziesz do centrum, spotkasz około dziesięciu mężczyzn z brodami i gitarami, dwie kobiety i trzech mężczyzn z elektrycznymi pianinami, dwóch chłopaków robiących bańki (jeden z nich jest dobry), trzy lub cztery zespoły grające włoski folk i Led Zeppelin, mnie oraz kilku unikalnych wykonawców, których nie widziałem nigdzie indziej. Jest także inny performer cyrkowy, który pracuje tu czasami, ale nie szanuje innych wykonawców i jest raczej agresywny, więc staram się go unikać.

Sytuacja się zmieniła, ale myślę, że więcej spektakli cyrkowych wkrótce wróci (zajmując moją przestrzeń do cholery!). Mniej więcej rok temu założyliśmy tutaj grupę różnych wykonawców, aby mieć przestrzeń do rozmowy o naszych sprawach i chronić się przed kolejnymi ograniczeniami ze strony urzędu. Ogólnie rzecz biorąc, było to bardzo pozytywne, chociaż czasami spotkania były raczej trudne, bo niektórzy ludzie wolą się kłócić i krzyczeć, zamiast słuchać i pójść na kompromis. Mimo to w cudowny sposób udało nam się wspólnie uzgodnić nasze stanowisko i przedstawić nasze pomysły w urzędzie i mniej więcej osiągnęliśmy to, czego chcieliśmy. Nadal w dobrą sobotę lub niedzielę nazywamy to Turyńskim Festiwalem Artystów Ulicznych, ponieważ krótki spacer po mieście da ci wiele różnorodnych propozycji (gdy już miniesz pianistów), podobnie jak festiwal uliczny.

Przygotowania do Fight Night Combat w Krotoszyie
Ian Deadly jako organizator Fight Night Combat podczas Festiwalu BuskerBus 2020 fot. Małgosia

Gdzie najbardziej lubisz występować na ulicy?

W Polsce! Bardzo podoba mi się Festiwal BuskerBus i lubię przyjeżdżać do twojego kraju. Oczywiście. Po co w ogóle pytasz? Lubię też mniejsze miejsca, w których prawdopodobnie nigdy nie było żadnego buskera. Małe miasta, w których nic się nie dzieje, są zwykle świetne, ponieważ ludzie są tacy szczęśliwi, że tam przyjeżdżasz i naprawdę to doceniają, gdy już zrozumieją, że nie jesteś cyrkiem objazdowym, który przyjeżdża porwać ich dzieci lub żebrać na ulicy. Właśnie dlatego Krotoszyn jest najlepszym miastem na trasie. Zajęło to trochę czasu, ale teraz jesteśmy tam naprawdę akceptowani i udało mi się tam zrobić fantastyczne i fajne pokazy.

Mam też słabość do festiwali w Austrii, uważam, że ludzie tam są naprawdę gościnni, dobrze płacą i nigdy nie boją się przyłączyć, nie wstydzą się i chętnie dołączają jako widzowie lub asystenci. Mają też bardzo długą historię z festiwalami ulicznymi i wiedzą, jak to działa. Oh, jeszcze Szwajcaria też nie jest zła.

Jakich umiejętności jeszcze nie masz, a chciałbyś mieć lub planujesz rozwinąć?

Jestem całkiem zadowolony ze swoich umiejętności, chciałbym nauczyć się więcej hula-hopu i czasami trenuję tutaj z grupą, ale przede wszystkim chcę poprawić swoje umiejętności uliczne. Ciągle się uczymy, a każdy nowy widz wnosi nowe sytuacje i reakcje do mojego pokazu. Po prostu muszę nadal występować i zawsze się uczę podczas pracy.

Ian Deadly na Kabarecie BuskerBus we Wrocławiu

Busking online

Budowanie publiczności podczas pokazu online polega na przekazie ustnym, aby przekonać ludzi, żeby pojawili się przed monitorami w określonym czasie.

Ian Deadly

Podczas pandemii robiłeś pokazy w internecie? Czy było to trudne bez prawdziwej publiczności? Jakie było Twoje doświadczenie?

Bardzo się cieszę, że zrobiłem moich pięć moich pokazów online. Dało mi to coś do roboty i harmonogram. Wiedziałem, że za tydzień będę robić pokaz, więc musiałem się zmotywować, żeby to wszystko uporządkować. Te programy sprawiły, że pracowałem i tworzyłem. Nie mogłem po prostu zrobić swojego pokazu pięć razy, ponieważ wydaje mi się, że za każdym razem, połowa publiczności to byli ci sami ludzie, więc musiałem stworzyć nowy materiał, co było pewnym wyzwaniem. Spędziłem godziny na poszukiwaniu nowej (niechronionej prawami autorskimi!) muzyki w internecie i czasami wykorzystywałem muzykę znajomych buskerów. Skorzystałem też z ulubionych piosenek Canales i Kapeli Timingeriu z festiwalu BuskerBus (za ich pozwoleniem) i jestem im naprawdę wdzięczny za pomoc.

Postanowiłem, że zrobię to jako pokaz uliczny, zacznę powoli, zbuduję publiczność i będę się rozglądać dookoła, a nie tylko w kamerę, żeby sprawiać wrażenie, że mam przy sobie ogromną widownię, a nie nikogo. Uświadomiłem sobie jednak, że robiąc to, nie robisz ulicznego show, robisz uliczne show online. Występujesz w streamingu i musisz się nauczyć, jak to robić.

Budowanie publiczności podczas pokazu online polega na przekazie ustnym, aby przekonać ludzi, żeby pojawili się przed monitorami w określonym czasie. Używałem systemu PayPal, aby ludzie wysyłali mi pieniądze i odpowiedź była fantastyczna. Te pokazy opłaciły mój czynsz, rachunki, jedzenie i wszystko przez cały czas lockdownu.

Chyba najbardziej zabawnym show był ten z pokazem ognia. Zacząłem w swojej sypialni, a potem odwróciłem aparat w stronę ulicy i zbiegłem na dół. Mieszkam na pierwszym piętrze, a po drugiej stronie ulicy jest kościół, więc było to dobre tło bez zaparkowanych samochodów. Wszyscy sąsiedzi siedzieli na balkonach, a ludzie obserwowali mnie z budynków na całej ulicy, klaszcząc i wiwatując.

Muszę powiedzieć, że robienie pokazu z reagującymi na żywo istotami ludzkimi było bardzo motywujące i przypomniało mi, po co to robię. Ostatecznie z tych programów wyłoniło się kilka nowych rutyn, żartów, nowy finał lub pomysł na kabaret. Dzięki tym pokazom skontaktowałem się również z przyjaciółmi, z którymi nie rozmawiałem od lat. Znajdowałem 20 dolarów wpłacanych na moje konto PayPal, a potem pisałem z podziękowaniami i rozmawiałem z ludźmi, z którymi straciłem kontakt. To brzmi dziwnie, ale lockdown był dla mnie czasem bardziej towarzyskim, bardziej kreatywnym i w jakimś stopniu byłem bardziej zajęty niż zwykle.

Film promocyjny Iana

Studiowałeś literaturę, więc muszę Cię zapytać o Twoje ulubione książki.

Moim ulubionym gatunkiem jest science fiction, dobre rzeczy. Szczególnie lubię powieści postapokaliptyczne, więc ten rok był jak życie w takiej sytuacji, choć dużo nudniejszej, niż myśleliśmy, że to będzie wyglądać. Lubię wiele rodzajów książek, zwłaszcza jeśli są dziwne pod pewnymi względami. Kurt Vonnegut, Neal Stephenson, China Mièville, Ian Banks, Jack Vance, David Mitchell, Haruki Murakami, Jim Dodge, Thomas Pynchon, Tim Powers, Tolkein, Ray Bradbury i tak dalej.

Czy czytałeś jakichś polskich autorów?

Tylko kilku: Stanisława Lema, świetnego pisarza science fiction i Adama Mickiewicza, o którym dowiedziałem się przed laty od polskiego znajomego, kiedy zacząłem występować na festiwalach w Polsce. Być może czytałem więcej, ale jeśli możesz mi polecić jakichś dobrych autorów, chętnie ich przeczytam.

Oczywiście! Przygotuję listę. Jakie masz cele? Czego mogę Ci życzyć?

Tego, czego wszyscy chcemy: powrotu do „normalności” i zdrowego sezonu 2021 festiwali ulicznych. Chciałbym dostawać więcej zaproszeń na festiwale poza Europą, zdobyć większe doświadczenie w pracy w innych kulturach, które są odmienne od naszego europejskiego stylu życia. W tym roku po raz pierwszy zaprezentowałem swój pokaz po francusku, więc być może spróbuję znaleźć sposób, aby być zatrudnionym we Francji, przed czym się zawsze broniłem, co jest śmieszne, ponieważ mają ogromną liczbę festiwali. Będę więc musiał poprawić swoje umiejętności językowe w tym celu (nad polskim też muszę popracować).

Chciałbym również pracować więcej jako konferansjer na wydarzeniach i pokazach (niektóre świetne zlecenia zostały anulowane w tym roku) oraz prowadzić moje warsztaty (również odwołane). Jeśli przyszły rok będzie taki, jaki miałem zaplanowany w tym roku, zanim wszystko zostało odwołane, to będę bardzo szczęśliwy.

Dziękuję bardzo za zaproszenie mnie do wywiadu. Podobało mi się myślenie o odpowiedziach, chociaż gdybym miał Ci je udzielić ponownie, prawdopodobnie otrzymałabyś bardzo odmienne wypowiedzi. Czego możesz mi życzyć? Życz mi wielu zleceń, szczęśliwych widzów, dobrej pogody i dużych kapeluszy!

Dziękuję, Ian! Tego Ci życzę, a następny wywiad przeprowadzę z Tobą po polsku!

O Ianie

Ian Deadly – angielski performer zamieszkały w Turynie we Włoszech. Magister literatury i filozofii, absolwent szkoły cyrkowej, żongler, aktor i konferansjer, DJ bałkański, nauczyciel, łapacz na trapezie, akrobat, mim, a przede wszystkim, performer uliczny.

Żongler od ponad 28 lat. Zaczął występować na ulicy w 1997 r. Kapelusz jest jego źródłem dochodu.

Ian pracował solo i w różnych grupach specjalizujących się w żonglerce i akrobatyce ręka-w-rękę. Uczestniczył w licznych warsztatach teatralnych, pantomimy, tanecznych i żonglerskich. W 2006 r. Zdecydował się zapisać do szkoły cyrkowej w Turynie, a główny plac w tym mieście jest teraz stałym miejscem jego pracy.

Strona internetowa: https://www.iandeadly.com/
Instagram: https://www.instagram.com/iandeadly/

Facebook comments